Przejdź do głównej zawartości

Wszystko co dobre szybko się kończy...

Po 3 miesiącach ciężkiej pracy ( patrz wpis : żadna praca nie hańbi ) nadszedł czas pożegnania z campem. Dokładnie pamiętam ten dzień, kiedy przyjechaliśmy. Był 10 czerwca 2013... było wietrznie, zimno i padało. Na campie byliśmy chwilę po 9, a Trudy zdążyła pokazać nam tylko łazienki i jadalnię oraz zapowiedzieć, że śniadanie odbywa się o 8, aczkolwiek nie musimy tak wcześnie wstawać. Nasza podróż była długa, wyruszyliśmy 10 czerwca o 6 rano z Warszawy. Po 2 godzinach byliśmy  w Hamburgu, a stamtąd ruszyliśmy prosto do Nowego Jorku ( który przywitał nas deszczem), gdzie byliśmy ok 14 czasu miejscowego. Byliśmy wyczerpani, ale szczęśliwi i podekscytowani :)

Te 3 miesiące minęły mi jak dwa tygodnie. Momentami były chwile zawahania, pojawiały się konflikty, a także zmęczenie pracą.  Czasami nie chciało mi się rano wstawać, czasami miałam dosyć upałów, czasami nie smakowało mi jedzenie, czasami ktoś mnie zdenerwował. Nie raz mieliśmy stresujące dni w pracy, nie raz padałam ze zmęczenia i gorąca jakie panowało na kuchni. Nie raz tęskniłam za domem, nie raz tęskniłam za polskim jedzeniem. Jednak jestem w stanie przypomnieć sobie tylko kilka takich chwil. Nie raz zaś przeżyłam tutaj cudowne chwile. Nie raz próbowałam czegoś nowego, nie raz śmiałam się do łez, nie raz byłam podekscytowana, nie raz czułam się szczęśliwa, nie raz cieszyłam się, że tu jestem, nie raz słyszałam wiele ciepłych słów, nie raz dziękowano mi za pracę, nie raz pytano mnie czy wrócę za rok, nie raz się wzruszałam, nie raz skakałam z radości. Nie potrafię objąć słowami tego, co tutaj przeżyłam, jak się tutaj czułam, wiem że zostanie mi to na długo w pamięci, wiem, że zdobyłam tutaj cenne doświadczenie,a przede wszystkim pokochałam to miejsce, pokochałam USA, wiem że mogłabym tutaj żyć i mieszkać. Camp to nie tylko moje miejsce pracy, to także mój dom, ludzie którzy tutaj pracują. Dzieci, które spędzały tutaj wakacje i ich zatroskani rodzice. Poznałam tutaj wiele wspaniałych osób. Amerykanie nauczyli mnie optymizmu, ciepła. Tutaj nikt nie boi się przytulać, nikt nie boi się powiedzieć kocham, nikt nie boi się zapytać co słychać, nikt nie boi się martwić.

Myślę, że już wystarczająco się wzruszyłam :)Czas przejść do konkretów.
Dwa tygodnie temu camp opuściła Tailin i Nora. Dwa dni później pożegnaliśmy Katarinę i Balazsa. Jutro o 5 rano czasu miejscowego, przyjdzie czas i na nas :( Wczoraj próbowałam pożegnać się z tym miejscem, obeszłam cały obóz,a to tego skutki. Tutaj możecie zobaczyć mniej więcej jak wygląda Camp Chingachgook :)

Jest mi ogromnie przykro, że muszę opuścić to miejsce, ale jestem także podekscytowana bowiem jadę podróżować :) ! Myślę, że będzie to moja podróż życia! 3 miesiące ciężkiej pracy, aby zarobić $  i wydać je na 2 tygodnie podróżowania. Nieźle :P Wprawdzie za zarobione pieniądze kupiłam trochę ciuchów, ale większość i tak wydam w ciągu tych dwóch tygodni. Naszą podróż zaczynamy od Nowego Jorku, gdzie spędzimy trzy dni !



To jednak dopiero początek. 10 września lecimy na zachodnie wybrzeże! O 11 rano lądujemy w Las Vegas, gdzie spędzimy kolejne 3 dni, w tym jeden przeznaczymy na wizytę w Grand Canyon. 13.09 wynajętym samochodem ruszamy w podróż. Kolejno zatrzymamy się w San Diego, gdzie czekają nas piękne plaże i ...... rekiny w oceanie :) Następnie wyruszamy na podbój sławnego Los Angeles. Bo kto nie zna Hollywood czy dzielnicy Beverly Hills? :D






 Po 3 dniach, ruszamy w kolejną podróż, tym razem wybrzeżem. Odwiedzimy tam min. Santa Monicę, Santa Barbarę, Santa Cruz czy San Jose. Swoją podróż kończymy w San Francisco, gdzie spędzimy ostatnie 3 dni.


21 września wylatujemy z San Francisco i lecimy do Nowego Jorku, a stamtąd 22.09 o 15.30 wracamy do Polski :(

Postaram się zdawać relację z naszej podróży na bieżąco, aczkolwiek nie będzie to łatwe, z uwagi na brak internetu w niektórych miejscach. Jestem jednak dobrej myśli i już nie mogę się doczekać naszej podróży ! :) Jeśli znajdę jutro czas dodam jeszcze wpis z pożegnania z campem i filmiki, które dzisiaj zrealizowałam podczas ostatniego spaceru.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny patrol, czyli Santa Monica

Prosto z San Diego udaliśmy się do Los Angeles, gdzie spędziliśmy pierwszą noc. Kolejney dzień zapowiadał się przepięknie. Ani jednej chmurki na niebie, za to słońce nieźle przygrzewało. Korzystając z pogody i licząc, że tym razem ocean będzie cieplejszy udaliśmy się na jedną z pięknych plaż w Los Angeles, Santa Monica. Właściwie jest to nadbrzeżne miasto położone w zachodniej części Los Angeles. Podobnie jak San Diego od razu nas zachwyciło. Myślę, że najlepiej wspominam tą plażę, a zwiedziliśmy ich sporo. Plaża ta była również miejscem nagrywania popularnego serialu " Słoneczny patrol". Wygląda podobnie jak w intro, jednak była dużo mniej zatłoczona ( może z powodu końca sezonu ) :)  Słynna budka dla ratowników.  Chłopaki nabyli tą o to deskę do pływania, która to towarzyszyła nam do ostatniego dnia wyprawy. Ledwo zmieściła się do samochodu, ale był to za to nasz znak charakterystyczny. Od tej pory zostałam sama na plaży, bowiem ch

Rajska wyspa czy uboga stolica? Bahama !

Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau. Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni. Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie spr

Zakupy po amerykańsku :)

Kochani z uwagi na liczne obowiązki, zawiesiłam na małą chwilkę dodawanie wpisów. Mam nadzieję jednak, że nikt nie pomyślał, że ów blog przestał działać, nic podobnego :) Kiedy robiłam zakupy w amerykańskich sklepach od razu wiedziałam, że muszę o tym procesie opowiedzieć po powrocie :P Dlatego też postanowiłam zrobić małą dokumentację podczas wizyty w Walmarcie i oto jest wpis o zakupach po amerykańsku. W kilku wcześniejszych wpisach wspominałam już o szale zakupowym jaki dopadał nas w outletach. Dzisiaj będzie o zakupach spożywczych :) Możliwe, że niektórzy z Was słyszeli o najsłynniejszym w USA supermarkecie, w którym to amerykańskie rodziny robią zakupy. Mowa o Walmarcie, który wygląda mniej więcej tak :  lub tak : A tak wygląda ich główne logo i hasło.  Walmart to amerykańska sieć supermarketów założona w 1969 r. przez Sama Waltona. W 2010 r. zdobyła tytuł największego sprzedawcy detalicznego na świecie. Pod koniec 2008 r. Walmart zanotował czysty zysk w granic