Przejdź do głównej zawartości

New York City part 2 :)

Ostatni post skończyłam na Central Parku. Była to dopiero połowa drugiego z trzech dni, które spędziliśmy w Nowym Jorku. Dodaję kilka zdjęć z drugiej części naszej wizyty w mieście.





Sprytna maszyna zrobiła nam zdjęcie na ulicy, a później wysłała na maila. 
Efekt końcowy... 





Wieczorem udaliśmy się na Empire State Building. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli nie tylko miasta, ale także całego kraju. Wieżowiec na który wspinał się King Kong.Do 1973 r. był najwyższym budynkiem w Nowym Jorku, jednak tytuł ten stracił na rzecz WTC. Po zamachach z 11 września 2001 r. znów stał się najwyższym. W kraju jest obecnie na 3 miejscu, a j ego wysokość to 381 metrów ! Widok jest niesamowity  - ukazuje nam całą panoramę miasta :) 










 Z biletem :)



Wspięliśmy się na 86 piętro. Pierwszą windą na 80. kolejną 6 pięter wyżej :) 






Ostatniego dnia pozwoliliśmy sobie trochę dłużej odpocząć i wstaliśmy dopiero ok. 9. Poprzedniego dnia przewędrowaliśmy wzdłuż i wszerz Nowy Jork stąd nasze nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Szybko jednak nabraliśmy sił i podekscytowani ruszyliśmy na kolejny podbój miasta. Tam czekała nas niezwykła niespodzianka, bowiem mieliśmy się spotkać z naszym kolegą Jessem, z którym to często spotykaliśmy się podczas gdy pracowaliśmy na campie. Razem więc ruszyliśmy na południe Manhattanu, aby tym razem podziwiać z bliska słynną Statuę Wolności. 





Eskorta :]


Nasz prom 


Kolejno wybraliśmy się na pięknie położoną wyspę zwaną Coney Island. Podróż była długa, bo jechaliśmy metrem prawie godzinę. Niektórzy przysypiali :P 



Aż w końcu dotarliśmy na miejsce, gdzie czekała już na nas Katarina! Właśnie skończyła swoją podróż na Zachodzie, aby po dwóch tygodniach wrócić do Nowego Jorku. My zaś dopiero zaczynaliśmy swoją przygodę  :] Wszyscy byliśmy szczęśliwi, że znowu udało nam się zobaczyć. Mało tego, wieczorem dołączyła do nas także Nora, aby spędzić z nami kilka godzin, bowiem już kolejnego dnia ( o 6 rano ) lecieliśmy do Las Vegas :) Mimo tego i tak bardzo cieszę się, że udało nam się wszystkim jeszcze raz spotkać. 

Jesse


Obiad <3 W Nowym Jorku strasznie ciężko znaleźć obiad w dobrej cenie, a nawet znalezienie zwykłego spożywczaka graniczyło z cudem. 


Troszeczkę wiało :)














Jest i wesołe miasteczko, niestety było zamknięte kiedy my tam byliśmy :( 



Plaża jak najbardziej mi się podobała, z daleka od zgiełku miasta, a woda była naprawdę ciepła. Mimo tego plaże zachodniego wybrzeża ( San Diego, Los Angeles ) podobają mi się bardziej, ale o tym w innym poście :) 

Wieczorem postanowiliśmy się zrelaksować w niewielkim barze o nazwie Rudy :) Zaskoczeniem dla mnie było to, że piwo podawane było w dzbankach, a w gratisie otrzymaliśmy .... hot dogi :) Dodatkowo można było ich zjeść tyle ile się potrzebowało :)





Na tym zdjęciu widać jak Katarina się opaliła podczas podróży na Zachodzie. Dzisiaj ja wyglądam dokładnie tak samo, a może i gorzej. Opaliłam się cała na czerwono, mam nadzieję, że już niebawem moja skóra nabierze koloru brązowego :) Nie spodziewałam się tego po tym niewinnym słońcu, które dzisiaj przygrzewało:) 




Toast za spotkanie !



Komu hot doga? :D 





Cała ekipa :) 


Dziewczęta. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy :)

Niedługo potem musieliśmy się pożegnać czemu nie było końca. Machaliśmy sobie do ostatniej chwili. Nie mogliśmy zostać dłużej ponieważ już za kilka godzin czekał nas lot do Las Vegas, o którym pisał we wcześniejszym poście. 


Przesyłam Wam pozdrowienia i buziaki z Los Angeles, gdzie właśnie się znajduję :) Mam nadzieję, że już niedługo znajdę znów chwilę czasu i dodam kilka zdjęć z Las Vegas, które już jest za nami. Dodam tylko, że miejsce to mnie zachwyciło i pozytywnie zaskoczyło, ale o tym już niebawem :) 

Komentarze

  1. Tak czytałem i myślałem "aaaale napiszę komentarz... Elaborat normalnie !" ale nic poza "wow" nie przychodzi mi do głowy - zazdroszczę przygody - fantastyczne zdjęcia i pewnie jeszcze ciekawsze przeżycia ! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny patrol, czyli Santa Monica

Prosto z San Diego udaliśmy się do Los Angeles, gdzie spędziliśmy pierwszą noc. Kolejney dzień zapowiadał się przepięknie. Ani jednej chmurki na niebie, za to słońce nieźle przygrzewało. Korzystając z pogody i licząc, że tym razem ocean będzie cieplejszy udaliśmy się na jedną z pięknych plaż w Los Angeles, Santa Monica. Właściwie jest to nadbrzeżne miasto położone w zachodniej części Los Angeles. Podobnie jak San Diego od razu nas zachwyciło. Myślę, że najlepiej wspominam tą plażę, a zwiedziliśmy ich sporo. Plaża ta była również miejscem nagrywania popularnego serialu " Słoneczny patrol". Wygląda podobnie jak w intro, jednak była dużo mniej zatłoczona ( może z powodu końca sezonu ) :)  Słynna budka dla ratowników.  Chłopaki nabyli tą o to deskę do pływania, która to towarzyszyła nam do ostatniego dnia wyprawy. Ledwo zmieściła się do samochodu, ale był to za to nasz znak charakterystyczny. Od tej pory zostałam sama na plaży, bowiem ch

Rajska wyspa czy uboga stolica? Bahama !

Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau. Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni. Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie spr

Zakupy po amerykańsku :)

Kochani z uwagi na liczne obowiązki, zawiesiłam na małą chwilkę dodawanie wpisów. Mam nadzieję jednak, że nikt nie pomyślał, że ów blog przestał działać, nic podobnego :) Kiedy robiłam zakupy w amerykańskich sklepach od razu wiedziałam, że muszę o tym procesie opowiedzieć po powrocie :P Dlatego też postanowiłam zrobić małą dokumentację podczas wizyty w Walmarcie i oto jest wpis o zakupach po amerykańsku. W kilku wcześniejszych wpisach wspominałam już o szale zakupowym jaki dopadał nas w outletach. Dzisiaj będzie o zakupach spożywczych :) Możliwe, że niektórzy z Was słyszeli o najsłynniejszym w USA supermarkecie, w którym to amerykańskie rodziny robią zakupy. Mowa o Walmarcie, który wygląda mniej więcej tak :  lub tak : A tak wygląda ich główne logo i hasło.  Walmart to amerykańska sieć supermarketów założona w 1969 r. przez Sama Waltona. W 2010 r. zdobyła tytuł największego sprzedawcy detalicznego na świecie. Pod koniec 2008 r. Walmart zanotował czysty zysk w granic