Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau.
Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni.
Z pamiątkami :)
Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie sprzecznych światów.
Widok na Paradise Island z mostu, który oddziela miasto od wyspy. Znajduje się tam gigantyczny resort Atlantis, który posiada kilka hoteli, basen, kasyno, akwarium i wiele innych rozrywek. Temperatura oscylowała w okolicach 30 stopni, co jest typowe dla tego typu wysp.
Zatoka z wielkimi płaszczkami.
Zatoka z żółwiami.
Akwarium z rekinami :)
Tego dnia odkryłam również jak działa komunikacja miejska w Nassau. Otóż w stolicy nie istnieje coś takiego jak przystanki autobusowe, a małe busiki bez szyb i drzwi zatrzymują się na " zawołanie ". Wystarczy wyjść na ulicę ( busy jeżdżą praktycznie każdą ulicą ) i dokonać tzw. catch the bus. Kiedy już udało mi się wsiąść do busa o odpowiednim numerze ( nie istnieją również rozkłady jazdy, a jedyną regułą jest iż kurs dnia zaczyna się o 6 rano, a kończy o 7 wieczorem ) zajęłam miejsce przy " oknie ", gdzie mogłam bacznie obserwować życie w Nassau. Z jednej strony w głowie wciąż miałam obraz rajskiej wyspy, z której właśnie wracałam a z drugiej ku moim oczom ukazało się prawdziwe życie mieszkańców. Na pierwszy rzut oka wygląda jak Polska kilkadziesiąt lat wstecz. A właściwie nawet nie Polska, bowiem nigdy nie mieszkaliśmy w takich warunkach. Ciągnące się budynki, często jednopiętrowe, bez okien. Zwisające palmy, wilgoć, spacerujące ulicami gekony i karaluchy. Wjeżdżając w bardziej turystyczną część miasta tzw. downtown mogłam ujrzeć tradycyjne domy mieszkalne, kamienice czy sklepy. Nie spotkamy tam jednak typowych sieciówek jak w USA czy Europie. Zadziwiają również ceny, które są bardzo wysokie, nawet w porównaniu z Nowym Jorkiem. Na Bahamas płacimy ich lokalną walutą lub dolarami.
Jeśli mamy w planach podróżować komunikacją miejską musimy uzbroić się w cierpliwość. Z uwagi na brak przystanków kierowca busa zatrzymuje się dokładnie w tym miejscu, w którym pasażer krzyknie " stop bus". Czasami zarówno kierowca lub pasażer mają potrzebę odwiedzenia sklepu lub McDonald's. Wówczas pozostali pasażerowie oczekują na brakujących i już po paru minutach znowu wyjeżdżamy na trasę. Koszt jednorazowego przejazdu to 1.25$ płatne u kierowcy :)
Jeśli jednak chcemy się dostać w inne miejsce szybciej, możemy wybrać taksówkę, którą również bez problemu złapiemy na ulicach Nassau. Gdy spacerujemy zazwyczaj to sami taksówkarze zatrzymują się z zapytaniem czy gdzieś nas nie podwieźć. Z downtown na Paradise Island to cena ok. 15$.
Może brzmi to zadziwiająco, ale dokładnie tak wygląda codzienność na Bahamach.
Tego dnia znalazłam w swoim pokoju hotelowym kilka biegających karaluchów, więc następnego dnia wcześnie rano przeprowadziłam się do innego hotelu, tym razem w centrum miasta. W pierwszym hotelu poznałam Johny'ego z Chin, który również podróżował oraz Mike'a z Irlandii. Jako jedyny europejczycy w okolicy postanowiliśmy pozwiedzać wspólnie.
Śniadanie - lunch w Subway.
Na Bahama już święta.
Po południu odwiedziłam Sylwię i Mateusza w hotelu Atlantis :)
Mati zrób nam zdjęcie!
Tradycyjnie cztery selfie :)
Płaszczki.
Hotel Atlantis to przepiękny kompleks z wieloma atrakcjami w środku oraz kilkoma plażami. Cena za dobę jest wysoka aczkolwiek polecam odwiedzić to miejsce będąc na Bahama. Po drodze na plażę odwiedziliśmy akwarium :)
Piękne malowidła na suficie i złote wstawki.
Do obejrzenia fotek z basenu polecam piosenkę w tle
Po relaksie w basenie ruszyliśmy na plażę, gdzie natknęliśmy się na ślub ! Niestety po krótkiej chwili fala wezbrała i wszyscy goście byli mokrzy po kolana :)
Ocean, a w nim.. rekiny.
Fala coraz bliżej... i bliżej..
Most, który pokonywałam codziennie pieszo. Piękne widoki wynagradzały mi 40 minutowy marsz :)
Mój przytulny pokój hotelowy, ten bez karaluchów :)
Tego dnia wieczorem wraz z Johnym i dwoma kolegami z Malezji i San Salwadory wybraliśmy się na kolację typową dla Bahama. Ich tradycyjną potrawą jest Conch, który składa się z mieszanki owoców i warzyw oraz pokrojonych skorupiaków. Nie próbowałam, ale podobno dobre. Ja wybrałam tradycyjną rybę z frytkami i surówką.
Conch
Czas spędzony z chłopakami uważam za niezwykle udany. Halim ( Malezja ) pracuje dla Hershey's w dziale IT dzięki czemu ma możliwość podróżowania po całym świecie. Był nawet w Polsce. Dzięki niemu dowiedziałam się wielu przydatnych informacji o podróżowaniu, a także o rozmaitych i zarazem niezwykłych zakątkach świata ! Farha z San Salwadoru za to pracuje w międzynarodowej firmie i prowadzi własny, włoski ( ! ) biznes! On także był już chyba na całym świecie. Od niego usłyszałam, że Polska jest nudna, gdyż... na ulicach nie gra muzyka ! Otóż to! Może warto coś zmienić, aby przyciągnąć więcej turystów? Kolacja upłynęła w niezwykłej atmosferze. Długo nie zapomnę tego wieczoru, który niezwykle mnie podbudował, dodał powera,a tym samym uzależnił od podróżowania jeszcze bardziej !
Kolejnego poranka za namową Halima wspólnie ruszyliśmy zwiedzić okoliczną wieżę i fort. Droga ciągnęła się wzdłuż pięknego wąwozu, który przypominał dżunglę.
Johny, Halim ja i Mike.
Po zwiedzeniu portu ruszyliśmy na piękna plażę na Paradise Island, gdzie pływaliśmy, opalaliśmy się i piliśmy drinki z kokosa do wieczora :) Jako kolejny środek lokomocji tym razem wybraliśmy Ferry, czyli drogę morską. Czas podróży to ok. 15 minut ,a jednorazowy koszt - 4$.
Bogato zdobione kasyno w hotelu Atlantis.
Zestaw plażowicza :)
Następnego poranka spotkaliśmy się w trójkę ( ja, Sylwia i Mati ) w hotelu, który razem zabukowaliśmy na pozostałe dwa dni.
Resztę dnia spędziliśmy na zakupach pamiątek i zwiedzaniu downtown :)
Miejsce, które za dnia staje się muzeum, w nocy dyskoteką:)
Z pamiątkami :)
Deszczowe Nassau
Powrót do domu, a więc trzeba było złapać odpowiedni autobus :)
Ostatniego dnia na Bahama wybrałyśmy się z Sylwią na całodniową wycieczkę na Exuma Island. Początkowo myślałyśmy, że czeka nas więcej atrakcji oraz pływanie z rekinami. Niestety rekiny widziałyśmy tylko z daleka, aczkolwiek wycieczkę uważamy jak najbardziej za udaną, gdyż podziwiałyśmy niezwykłe widoki i nie tylko :)
Wycieczka rozpoczynała się o 9, a o 8.30 byłyśmy jeszcze w hotelu gdyż lekko mówiąc pomyliły nam się godziny :) Było zabawnie, ale ostatecznie dotarłyśmy i jako ostatnie zasiadłyśmy w łodzi, aby po chwili wyruszyć w rejs. Po ok. 30 minutach byliśmy przy pierwszej atrakcji : wyspie z legwanami !
Byłyśmy mega zaskoczone tym co zobaczyłyśmy.Legwany karmiłyśmy winogronem :)
Pierwszy raz w życiu widziałam tak przejrzystą wodę w Oceanie ! Niczym ta w chlorowanym basenie, przezroczysta pięknie mieniła się w słonecznych promieniach :)
Taki tam legwan.
Kolejną atrakcją tego dnia, była piękna plaża znajdująca się w środku Oceanu ! Dodatkowo pogoda co chwilę się zmieniała, także mieliśmy okazję podziwiać cudowny widok - zderzenie przezroczystej niebiesko - zielonej wody z pochmurnym, granatowym niebem.
Błogi odpoczynek :)
Po krótkiej chwili znaleźliśmy się w prawdziwym raju. Cisza, spokój, odludna wyspa i hamak. Czego chcieć więcej?
Może egzotycznych owoców i pysznych napojów ?
Były i wyczekane rekiny :)
Kolejnym etapem wycieczki było nurkowanie, a dokładnie snorkeling :)
Gwiazdy :D
To co pod wodą nie zachwycało. W porównaniu do raf w Egipcie, te były zdecydowanie ubogie, aczkolwiek można było dojrzeć kilka ciekawych i kolorowych ryb.
Lunch :)
Chętnie została bym dłużej i odpoczęła na tym hamaku. Widoki zachwycały, momentami rzeczywistość przypominała sceny ze znanych filmów lub zdjęć z internetu.
Po godzinnym wylegiwaniu się na plaży ruszyliśmy w drogę powrotną, która trwała ponad pół godziny. Po drodze ujrzeliśmy kolejną plażę pośrodku oceanu.
W pośpiechu żadna z nas nie wzięła kremu do opalania i obie ostatecznie nieco się spaliłyśmy. Po kilku dniach jednak zaowocowało to piękną, brązową opalenizną, a więc finalnie byłyśmy zadowolone :)
W środę po południu ( 8.10 ) wylecieliśmy do Nowego Jorku, aby spędzić tam ostatni tydzień w USA!
Podsumowując wakacje na Bahama, mogę znaleźć wiele plusów jak i minusów tej wyprawy. Plusem było to iż Miami to dosłownie rzut beretem, gdyż lot kosztuje niespełna 100$. Pogoda gwarantowana, ciepły ocean, egzotyczne widoki. Do minusów zaliczam wysokie ceny zarówno w sklepach jak i hoteli. Ostatecznym plusem jednak jest odmienność kulturowa, dzięki czemu możemy poznać coś całkowicie innego ( niż dowiadujemy się z mediów, reklam czy informatorów turystycznych ) i nauczyć się łapać autobus :) Wizyta na Bahama może być niezłym szokiem, jednak po kilku dniach i pewnym przyzwyczajeniu wspominam tę wyprawę z uśmiechem. Jeśli mam jednak klasyfikować to miejsce na swojej liście odwiedzonych zakątków świata, znajdowało się będzie w rubryce " byłam, zobaczyłam, raczej nie wrócę - czas na coś innego ". Podobne odczucia miałam, kiedy wróciłam z Egiptu. Mimo tego, nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne jeśli miałabym planować swoją podróż od nowa. Cieszę się, że miałam możliwość poznać to miejsce i kulturę, ludzi mieszkających tam oraz zawrzeć niezwykłe znajomości. Myślę, że nie wybrałabym tego miejsca gdybym planowała wakacje z Polski, iż jest okropnie drogie. Z USA ( Floryda ) jest to w jakiś sposób możliwe,choć obwarowania są duże : na lotnisku musieliśmy pokazać bilety powrotne oraz dostaliśmy pieczątki przy wizach turystycznych, a na końcu przeszliśmy dwie rozmowy imigracyjne.
8.10 ok. 21 wylądowaliśmy na lotnisku w Nowym Jorku, gdzie czekał już na mnie Tomek, u którego zatrzymałam się podczas pobytu w mieście. O miejscu, które ciągle zajmuje pierwsze miejsce na mojej liście już w kolejnym poście!
Dodam tylko, że już za tydzień Wielki Reunion tzn. spotkanie kilkunastu osób z Grand View Lodge we Wrocławiu ! Nawet moje kochane Węgierki przyjeżdżają prosto z Budapesztu ! Już nie mogę się doczekać :) Buziaki z mroźnego Wrocławia !
A na rozgrzanie i podsumowanie posta piosenka tych wakacji :) :
Szkoda że nie odwiedziliście innych, mniejszych wysp. Jest ich ponad 700... a niektóre z nich są po prostu niesamowite. O nich mówi się - the real Bahamas. ;)
OdpowiedzUsuńCzy możesz polecic/ dac namiary na hotel w ktorym spaliscie? Wybieramy sie na Bahamy we wrzesniu 2017. Fajna relacja i piekne zdjecia!
OdpowiedzUsuńPatrząc po waszej relacji, to ubogą bym nie nazwała stolicy Bahamów - piękne miejsca. Na http://wyspykaraibskie.pl/ zawsze znajduję hotele na Wyspach Karaibskich, bardzo mi ułatwia to zabukowanie wcześniej terminów.
OdpowiedzUsuń