Przejdź do głównej zawartości

Hardworking ! :)

Kochani witam Was serdecznie ponad miesiąc po moim przyjeździe do Stanów. Czas strasznie szybko leci i zapewne za nim się obejrzę moja kolejna przygoda życia pozostanie jedynie wspomnieniem. W końcu nadeszła ta cudowna chwila i mam dzisiaj wolne ! Ostatnio dużo pracuję, dlatego też nie miałam czasu napisać kolejnego posta. Na szczęście w końcu się zebrałam i o to jest on. Nowy, świeżutki post o tym jak wygląda moja praca na Grand View Lodge.

Internationalsi na resorcie pracują w trzech miejscach: laundry (laundry), housekeeping lub food beverages. Ja pracuję jako kelnerka w ostatnim z tych departamentów. Razem ze mną pracuje moja super współlokatorka Joanna oraz Laura i Seamus z Irlandii; Janka, Tom,Zsolt i Alexa z Węgier; Nimrod, Camelia,Nicoletta, Vlad z Rumunii oraz Soner z Turcji. Wspólnie tworzymy nieźle współpracujący ze sobą zespół. Pozostali internationalsi pracują w housekeepingu oraz kilka osób w pralni.
Tak mniej więcej wygląda ekipa pracująca na houseekipingu - oczywiście jest to jedynie ich niewielka część.


Marta, Kristina, Ferens, Gosia, Jacinto, Mateusz, Paulina i Paulina :) 


Męska część teamu :) Dobre selfie nie jest złe. 


Ferens, Jacinto i Laszlo.


Tak ciężko pracują ustawiając się do zdjęcia. 


Są chwile odpoczynku w golfakrcie dzięki, któremu przemieszczają się z jednego błyszczącego już domku do drugiego, który należy posprzątać.


Jest i czas na selfie z jeziorem w tle :) Jeszcze w starych mundurkach. Czerwone koszulki na zdjęciach wyżej to nowy style od niedawna. Zdecydowanie wyglądają w nich lepiej niż w poprzednich tych granatowych, nudnych i smutnych. 


Chwile relaksu z pięknym widokiem w tle. 

Grand View Lodge posiada mnóstwo domków rozmieszczonych na ogromnej przestrzeni. Toteż nasi przyjaciele pracujący w housekeepingu mają nie rzadko pełne ręce roboty. Posiadają kilka drobnych przerw oraz jedną półgodzinną na lunch. Zwykle pracują od 9 do 17. Czasami się zdarza, że potrzebują pomocy wtedy my popołudniami lub w dni wolne dorabiamy sobie sprzątając. Wtedy kelnerki na housekeepingu wyglądają tak:






Czasami można się lekko zdrzemnąć :)


Takie tam na poduszce z jeleniem ciężko pracujące Janka i Joanna :) 

Zdarzało nam się pracować w pralni lub housekeepingu kilka razy jednak zdecydowanie wolimy swoją pracę. Jedynym minusem jest fakt,że zwykle zaczynamy pracę o 6 a czasami o 7. Zwykle na zmianie jest od ok. 7 osób. Przychodzimy do pracy o 6 rano, aby przygotować wszystko na przyjście gości, którzy zaczynają śniadanie o 6.30. Za nim rozpoczniemy pracę dostajemy od naszej szefowej, którą jest zwykle Tracy, a czasami również Iryna rozkład sekcji wyglądający tak:


Każdy posiada 3 lub 4 stoliki, za które jest odpowiedzialny. Serwujemy wówczas gościom wodę, kawę, herbatę, soki i wszystko czego potrzebują. Na szczęście nie musimy przyjmować zamówień, gdyż dla gości przygotowany jest bufet tzn. szwedzki stół. Do wyboru mają kilka potraw  min. owoce i różnego rodzaju dania na gorąco, a przede wszystkim bekon i jajecznica, czyli typowo po amerykańsku. Są dni i momenty kiedy jesteśmy bardzo zajęci i biegamy między kuchnią,a stolikami. Osób, które obsługujemy jednego dnia jest od 200 do 800. Kiedy goście skończą jeść musimy posprzątać stolik i nakryć go dla następnych osób. Zdarza się jednak i tak, że mamy chwilę wolnego wtedy robimy sobie pamiątkowe fotki czyli selfie itd. 








Czasami zdarza nam się przysypiać w pracy :] 





A tak mniej więcej wygląda nasze miejsce pracy :)




Przed weselem 


Tak zwany front :D 



Cru czyli restauracja w której pracuję dodatkowo  popołudniami :) 

Pub 



Cru 




A to moje docelowe miejsce pracy czyli Main Lodge gdzie serwujemy śniadania od 6.30 do 11. 




Czasami dostajemy nawet pizze na śniadanie, niestety zazwyczaj musimy czekać do momentu aż goście skończą


Seamus - mina bezcenna. 





Ghostbusters, czyli nasz ulubiony odkurzacz który ostatnio umarł śmiercią tragiczną, ale mamy nową super maszynę. 



Grafik mamy internetowy, który w moim przypadku zmienia się prawie codziennie. Czasami pracuje na rano od 6 do 12. Mam kilka godzin przerwy i wracam zazwyczaj o 4.30 do pracy aż do zamknięcia. Kiedy mam dni wolne można umrzeć z nudów, dlatego czasami pomagam na housekeepingu albo laundry. Genralnie posiadam jeden dzień wolny w tygodniu i jest to dla mnie wystarczająco. Wiadomo, że momentami padam ze zmęczenia, ale każda godzina się liczy. W końcu mamy umowę o weksel, to znaczy że musimy oddać do biura z którego jestem tutaj - Campleaders 1700$. Termin wpłaty pierwszej raty już wkrótce, bo do 20.07. Po przekalkulowaniu moich godzin, uświadomiłam sobie, że na własne wydatki ( podróże, zakupy etc.) zacznę zarabiać jakoś w sierpniu :) Na campach sytuacja wygląda inaczej. Połowa wypłaty jest bezpośrednio przelewana do biura, dlatego uczestnik dostaje mniej pieniędzy. Ja rok temu zarabiałam 250 $ na dwa tygodnie, w tym roku to 7.25$ ( najniższa krajowa ) na godzinę. 

Kiedy goście skończą jeść pora na nas :) Tak właśnie wyglądamy podczas naszej przerwy śniadaniowej. 


Serek wiejski, ziemniaki, jajecznica i muffin. 


Gofry z bitą śmietaną i truskawkami mniam :)


Alexa i Nicoletta :)


Nimrod i Zsolt sprawdzający wyniki meczów pucharu świata. 

Zdjęć z pracy niewiele ponieważ nie możemy używać telefonów, czasami udawało nam się przemycić stąd kilka fotek. Generalnie w samym centrum wisi tablica, na której szefostwo pisze nam co musimy zrobić a czego nie wolno. I tak od początku widnieje tam napis NO PHONES, a po kilku dniach dodano także EVER! :D 



Tak wygląda nasza praca, godziny zróżnicowane dlatego też mam mało czasu na pisanie postów. Ale obiecuję że niebawem to nadrobię z nawiązką. Kiedy nie jestem w pracy nadrabiam spędzanie czasu na różnych atrakcjach. Dwa dni temu gdy miałam wolne graliśmy w tenisa i byliśmy w mieście. Bardzo miło spędziłam czas z moją koleżanką Anną Sz. którą serdecznie i mile z tego miejsca pozdrawiam ! :) 

Dla porownania jak wygladala moja praca na campie rok temu tutaj -  LINK. Duzo osob ciagle pyta mnie gdzie bardziej mi sie podoba - na resorcie czy campie. Ciagle szukam odpowiedzi na to pytanie jednak jednoglosnie stwierdzamy z Anna, ktora tez byla na campie rok temu ze nie da sie tych dwoch miejsc ze soba porownac. Tesknie za campem i osobami tam poznanymi, ale tutaj rownie przyjemnie spedzam czas :) 

A tak razem wyglądałyśmy podziwiając romantycznie zachód słońca z Grand View plaży :) 



Mam nadzieję, że mimo ciężkiej pracy wszyscy uczestnicy Campleaders świetnie się bawią na swoich campach i resortach podobnie jak ja :) Pamiętajcie o wypełnianiu ankiet co miesiąc z CHI lub IENA oraz dla tych co niedawno przybyli o I-94 :) Buziaki tym razem z upalnej i słonecznej Minnesoty  i do usłyszenia wkrótce! 





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny patrol, czyli Santa Monica

Prosto z San Diego udaliśmy się do Los Angeles, gdzie spędziliśmy pierwszą noc. Kolejney dzień zapowiadał się przepięknie. Ani jednej chmurki na niebie, za to słońce nieźle przygrzewało. Korzystając z pogody i licząc, że tym razem ocean będzie cieplejszy udaliśmy się na jedną z pięknych plaż w Los Angeles, Santa Monica. Właściwie jest to nadbrzeżne miasto położone w zachodniej części Los Angeles. Podobnie jak San Diego od razu nas zachwyciło. Myślę, że najlepiej wspominam tą plażę, a zwiedziliśmy ich sporo. Plaża ta była również miejscem nagrywania popularnego serialu " Słoneczny patrol". Wygląda podobnie jak w intro, jednak była dużo mniej zatłoczona ( może z powodu końca sezonu ) :)  Słynna budka dla ratowników.  Chłopaki nabyli tą o to deskę do pływania, która to towarzyszyła nam do ostatniego dnia wyprawy. Ledwo zmieściła się do samochodu, ale był to za to nasz znak charakterystyczny. Od tej pory zostałam sama na plaży, bowiem ch

Rajska wyspa czy uboga stolica? Bahama !

Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau. Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni. Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie spr

Zakupy po amerykańsku :)

Kochani z uwagi na liczne obowiązki, zawiesiłam na małą chwilkę dodawanie wpisów. Mam nadzieję jednak, że nikt nie pomyślał, że ów blog przestał działać, nic podobnego :) Kiedy robiłam zakupy w amerykańskich sklepach od razu wiedziałam, że muszę o tym procesie opowiedzieć po powrocie :P Dlatego też postanowiłam zrobić małą dokumentację podczas wizyty w Walmarcie i oto jest wpis o zakupach po amerykańsku. W kilku wcześniejszych wpisach wspominałam już o szale zakupowym jaki dopadał nas w outletach. Dzisiaj będzie o zakupach spożywczych :) Możliwe, że niektórzy z Was słyszeli o najsłynniejszym w USA supermarkecie, w którym to amerykańskie rodziny robią zakupy. Mowa o Walmarcie, który wygląda mniej więcej tak :  lub tak : A tak wygląda ich główne logo i hasło.  Walmart to amerykańska sieć supermarketów założona w 1969 r. przez Sama Waltona. W 2010 r. zdobyła tytuł największego sprzedawcy detalicznego na świecie. Pod koniec 2008 r. Walmart zanotował czysty zysk w granic