Przejdź do głównej zawartości

Żadna praca nie hańbi :] A już na pewno nie w USA :D

Było już o rozrywkach teraz czas na kilka słów o naszej pracy, bo przecież to w niej spędzamy 3/4 naszego czasu w USA. Dzisiaj o pracy w kuchni, innym razem o biurze ( Katarina ) i pracach porządkowych
 ( Johnny, Balazs ). Ja, Patrycja, Farhad, Kamil, Nora i Tailin pracujemy w kuchni na różne zmiany, jeden tydzień na popołudnie ( 1 - zamknięcie zazwyczaj jest to 9-9.30), kolejny to zmiana poranna ( 6 - 2.30 ).

Tak wygląda nasz grafik :) 


Zazwyczaj pracuję z Patrycją i Farhadem. Zmiany poranne są dobre ze względu na to, że mamy całe popołudnie wolne, zmiany popołudniowe zaś są lepsze jeśli ktoś nie lubi wcześnie wstawać. Nasza praca polega na przygotowywaniu posiłków dla 400 dzieci i ok 150 osób obsługi ( tzn. dyrekcji, pracowników biura, wychowawców itd ). Dodatkowo naszym obowiązkiem jest dbanie o czystość. Podczas zmiany popołudniowej jesteśmy odpowiedzialni za doprowadzenie kuchni,jadalni, toalet do porządku co robimy również podczas zmiany porannej jednak na mniejszą skalę. 
Przygotowywane przez nas posiłki to osobny temat. Niektórzy pytają mnie " Jakie jest tam jedzenie? Co jecie?" a ja nie zawsze potrafię dokładnie wytłumaczyć. Dania różnią się od polskich całkowicie. Prawie zawsze przygotowujemy tzw. salad bar jak na zdjęciu poniżej : 





Do tego na śniadania zawsze są płatki z mlekiem, jogurty, owoce, jajecznica i zazwyczaj coś dodatkowo np. gofry z bitą śmietaną, omlet, muffiny, ciastka, tosty, bułki słodkie i wiele innych. Na obiad i kolacje oprócz baru sałatkowego, często przygotowujemy dania ciepłe np. indyk, frytki, makaron, lasagne. Niestety bardzo rzadko jemy chleb czy bułki za czym okropnie tęsknię. Na szczęście każdego dnia robione jest również danie wegetariańskie, także głodna nie chodzę :) Raz w tygodniu przygotowujemy obiad lub kolacje na tzw. Pawilonie. Jest to niezwykle urocze miejsce nad jeziorem, gdzie robimy tzw barbecue. Wówczas możemy spędzić trochę czasu po za kuchnią, ja osobiście bardzo lubię pracować w tym miejscu. Dania jakie tam jemy to zazwyczaj hamburgery i hot - dogi,a także różne sałatki. Oczywiście jak na amerykańskie posiłki przystało nie może zabraknąć chipsów, które dzieci ( i nie tylko ) uwielbiają.


Grill :)


Lunch już czeka :) 


A to najpierw przygotowujemy a później jemy :)


Mój wegetariański lunch :)


Są i chipsy :)


Pawilon. Tak jak mówiłam, bardzo urokliwe miejsce. 

Jeszcze jak nie było dzieci na campie jedliśmy trochę lepiej. Posiłki były bardziej czasochłonne w przygotowaniu, ale za to przypominały " normalny" obiad np.  królewska kolacja na dzień przed przyjazdem dzieciaków :)









Mmmniam rozmarzyłam się:) A wracając do pracy to właśnie tak sobie pracujemy : 




Chłodnia.



Jeszcze chwila i będzie puree ziemniaczane :) 



Pat robi dla mnie papryczki nadziewane :) 



Ginger cake mniam :)




A tak wygląda bar sałatkowy przed wyłożeniem :)


Przed kolacją owoce wyglądają tak, po kolacji znikają w 3 minuty :)



My pracujemy, a oni sobie leniuchują :) Kamil, Nora, Johnny,Kelton i chłopczyk, który nakrywał nasz stół w oczekiwaniu na kolacje :)







Jest i czas na żarty :)



Nora :)



Mamy swój WÓZEK :D 


Dastin :) Szefuje tu :)



Mundurki pracownicze nie zachwycają, ale nie jest źle :)


Na zakończenie dnia - mopowanko z muzą na full :) 


Podsumowując praca jak każda inna, ani ciężka ani lekka. Najbardziej wykańczające jest to, że pracujemy dokładnie 6 dni w tygodniu, a czasami wolny dzień mamy co 8 czy jak np Tailin w tym tyg co 11 dni. Teoretycznie powinniśmy pracować 5 dni, jednak za dodatkowy 6 dzień dostajemy więcej pieniędzy więc czemu nie? :] Mnie osobiście ( i myślę, że doskwiera to także innym ) przeszkadza również fakt, że nie posiadamy klimatyzacji. Momentami gdy  na dworze jest 90 stopni F, czyli jakieś 30 kilka w skali celsjusza, na kuchni jest sauna. Jednak i do tego już się przyzwyczaiłam. 


Czego się nie robi dla Ameryki :D ? 


Już dziś zapraszam na kolejny post, który będzie dotyczył życia na campie. A już niebawem ( w przyszłą sobotę ) wybieramy się nad ocean, do Bostonu !! :D Relacja zaraz po powrocie :) 





Komentarze

  1. "Żadna praca nie hańbi, a już na pewno nie w USA" , "Czego nie robi się dla Ameryki?" Boże drogi, dziewczyno szanuj się, z takim podejściem to wróżę Ci pracę w mc donalds albo w kinie, no chyba, że studiujesz kierunek krzak to nie dziwią mnie Twe preferencje. Wiem, że życie w Stanach jest lepsze, ale bez przesady, to jest typowe myślenie osoby bez ambicji i ograniczonej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie wiesz o życiu w stanach. Koleżanka jest na dobrej drodze, od czegoś trzeba zacząć. Też zaczynałem od pracy w restauracji w stanach.

      Usuń
  2. Dziękuję za komentarz, wezmę sobie rady do serca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się bardzo podoba a koleżka u góry może nie czytać jak ma tyle krytyki do wylania. Bardzo fajny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Praca na campie jest tak ciężka, a zarabia się tak mało, że rzeczywiście można poddać pod wątpliwość to, czy opłaca się jechać na camp. Nie jedzie się tam żeby zarabiać, ale żeby przez 3 miesiące pracowania po 12h w pocie czoła nie zarobiło się nawet na godne zwiedzanie przez 2 tygodnie to jest trochę nie w porządku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że praca jest ciężka i za stawkę minimalną, ale to przecież nie jest wyjazd w formie zarobkowej! Uważam również, że zalezy to głównie od campu. Ja pracowałam w przyzwoitych godzinach ( 6-8h dziennie ) i zarobiłam wystarczająco, aby zwiedzać dwa tygodnie, spać w hotelach i wynając samochód :) Nie można przeliczać na $$ za to tej radochy i tylu wspaniałych przeżyć, wspomnień i nawiązanych relacji a o to właśnie chyba chodzi! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny patrol, czyli Santa Monica

Prosto z San Diego udaliśmy się do Los Angeles, gdzie spędziliśmy pierwszą noc. Kolejney dzień zapowiadał się przepięknie. Ani jednej chmurki na niebie, za to słońce nieźle przygrzewało. Korzystając z pogody i licząc, że tym razem ocean będzie cieplejszy udaliśmy się na jedną z pięknych plaż w Los Angeles, Santa Monica. Właściwie jest to nadbrzeżne miasto położone w zachodniej części Los Angeles. Podobnie jak San Diego od razu nas zachwyciło. Myślę, że najlepiej wspominam tą plażę, a zwiedziliśmy ich sporo. Plaża ta była również miejscem nagrywania popularnego serialu " Słoneczny patrol". Wygląda podobnie jak w intro, jednak była dużo mniej zatłoczona ( może z powodu końca sezonu ) :)  Słynna budka dla ratowników.  Chłopaki nabyli tą o to deskę do pływania, która to towarzyszyła nam do ostatniego dnia wyprawy. Ledwo zmieściła się do samochodu, ale był to za to nasz znak charakterystyczny. Od tej pory zostałam sama na plaży, bowiem ch

Rajska wyspa czy uboga stolica? Bahama !

Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau. Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni. Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie spr

Zakupy po amerykańsku :)

Kochani z uwagi na liczne obowiązki, zawiesiłam na małą chwilkę dodawanie wpisów. Mam nadzieję jednak, że nikt nie pomyślał, że ów blog przestał działać, nic podobnego :) Kiedy robiłam zakupy w amerykańskich sklepach od razu wiedziałam, że muszę o tym procesie opowiedzieć po powrocie :P Dlatego też postanowiłam zrobić małą dokumentację podczas wizyty w Walmarcie i oto jest wpis o zakupach po amerykańsku. W kilku wcześniejszych wpisach wspominałam już o szale zakupowym jaki dopadał nas w outletach. Dzisiaj będzie o zakupach spożywczych :) Możliwe, że niektórzy z Was słyszeli o najsłynniejszym w USA supermarkecie, w którym to amerykańskie rodziny robią zakupy. Mowa o Walmarcie, który wygląda mniej więcej tak :  lub tak : A tak wygląda ich główne logo i hasło.  Walmart to amerykańska sieć supermarketów założona w 1969 r. przez Sama Waltona. W 2010 r. zdobyła tytuł największego sprzedawcy detalicznego na świecie. Pod koniec 2008 r. Walmart zanotował czysty zysk w granic