Przejdź do głównej zawartości

Po 4 tygodniach w lesie, w końcu trochę cywilizacji !

Pierwsze amerykańskie miasto zwiedzone  :)

Wraz z Kamilem, Farhadem i Johnnym ( Cabrera - Zamudio ) spędziliśmy 2 dni w Bostonie. Niestety nie było nam dane zostać dłużej, ponieważ musieliśmy wracać do pracy. W piątek skończyliśmy pracę ok 3.00 i ruszyliśmy w drogę. Samochód mieliśmy genialny, ładnie się prezentował a i posiadał wszelkie gadżety. Za kierownicą posadziliśmy Kamila jako, że tylko on z naszej czwórki ma międzynarodowe prawo jazdy.




Droga minęła nam miło i przyjemnie, aczkolwiek była to długa podróż ( prawie 5h ). W drodze powrotnej wybraliśmy krótszą trasę, której przejechanie zajęło nam zaledwie 3 godziny. 





Późnym wieczorem przybyliśmy do wcześniej zabukowanego hotelu : 



Był to jeden z najtańszych hoteli jaki znaleźliśmy, a znajdował się 20 km przed Bostonem, w Firmingham. Po drodze zatrzymaliśmy się w sklepie, aby zakupić potrzebny rzeczy do aktywnego celebrowania Farhada urodzin, które obchodził kilka dni wcześniej : 





Kolejnego dnia wstaliśmy wcześnie rano i ruszyliśmy na podbój Bostonu. Niestety mieliśmy tylko jeden pełny dzień, jednak wykorzystaliśmy go w pełni. Spędziliśmy mnóstwo czasu w mieście, odwiedziliśmy port i siedzieliśmy nad oceanem. Czego chcieć więcej? Mimo to czuliśmy lekki niedosyt. Nie udało nam się znaleźć Harvardu.  Na błądzeniu po mieście i  poszukiwaniu uczelni spędziliśmy 2 godziny, ostatecznie jednak okazało się, że mieści się ona kilka kilometrów od Bostonu, a dokładnie schowana  w lesie oraz niewiele osób wie jak tam dotrzeć. Nawigacja wariowała, miasto spało, a spotkani przypadkowo ludzie twierdzili, że bardzo ciężko tam trafić. Po powrocie na camp zorientowaliśmy się, że byliśmy bardzo blisko celu. Niestety w tym roku, nie mamy możliwości powrócić w tamto miejsce. Postawiliśmy na West Coast ( Las Vegas, Los Angeles, San Francisco i okolice ) :)


Johnny


Johnny


Boston Garden 

Sam Boston bardzo nam się spodobał, jednak oczekiwałam, że miasto będzie tętniło życiem. Było jednak inaczej. Spokój, cisza i... dziwna architektura miasta. Kilka ogromnych budynków, a w samym ich środku niewielki jarmark:


QUINCY MARKET 

Farhad : " Pierwszy raz jadłem sushi ... i ostatni" 

Momentami przypominał mi wrocławski rynek. Jedni grali, inni śpiewali, kilku zabawiało publiczność. Nie obyło się także bez charakterystycznego dla takich miejsc mima : 



Kolejno ruszyliśmy nad ocean, pogoda jednak nie sprzyjała, a mnie męczyła od kilku dni choroba, więc spędziliśmy tam tylko godzinę.  Co ciekawe, na pobliskim lotnisku, zaledwie co minutę lądował samolot. Chłopaki bawili się zdjęciami,a ja odpoczywałam :] 



Zwiedziliśmy również Chinatown.

Migawki z miasta : 









Weekend w Bostonie uważamy za udany i zaliczony. Szczególnie zadowoleni jesteśmy ze zdobytego doświadczenia. Wiemy już bowiem jak zabukować hotel, jak wynająć i zatankować samochód, jak poruszać się po mieście. Mamy za sobą pierwszą podróż w USA ! Kolejna już za dwa miesiące :D Z uwagi na brak środków ograniczamy dalekie wyjazdy do minimum i zbieramy pieniądze na podróż życia, którą to rozpoczniemy 10 września w Las Vegas ! 

Kolejny post o życiu na campie. Co robimy, jak pracujemy, jak spędzamy wolne chwile. Jak wstajemy do pracy, a jak budzi nas Lesley i campowa trąbka w wolne dni ! 


Komentarze

  1. W moje urodziny będziesz w Las Vegas! :) Kup mi jakąś drobniutką pamiątkę! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny patrol, czyli Santa Monica

Prosto z San Diego udaliśmy się do Los Angeles, gdzie spędziliśmy pierwszą noc. Kolejney dzień zapowiadał się przepięknie. Ani jednej chmurki na niebie, za to słońce nieźle przygrzewało. Korzystając z pogody i licząc, że tym razem ocean będzie cieplejszy udaliśmy się na jedną z pięknych plaż w Los Angeles, Santa Monica. Właściwie jest to nadbrzeżne miasto położone w zachodniej części Los Angeles. Podobnie jak San Diego od razu nas zachwyciło. Myślę, że najlepiej wspominam tą plażę, a zwiedziliśmy ich sporo. Plaża ta była również miejscem nagrywania popularnego serialu " Słoneczny patrol". Wygląda podobnie jak w intro, jednak była dużo mniej zatłoczona ( może z powodu końca sezonu ) :)  Słynna budka dla ratowników.  Chłopaki nabyli tą o to deskę do pływania, która to towarzyszyła nam do ostatniego dnia wyprawy. Ledwo zmieściła się do samochodu, ale był to za to nasz znak charakterystyczny. Od tej pory zostałam sama na plaży, bowiem ch

Rajska wyspa czy uboga stolica? Bahama !

Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau. Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni. Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie spr

Zakupy po amerykańsku :)

Kochani z uwagi na liczne obowiązki, zawiesiłam na małą chwilkę dodawanie wpisów. Mam nadzieję jednak, że nikt nie pomyślał, że ów blog przestał działać, nic podobnego :) Kiedy robiłam zakupy w amerykańskich sklepach od razu wiedziałam, że muszę o tym procesie opowiedzieć po powrocie :P Dlatego też postanowiłam zrobić małą dokumentację podczas wizyty w Walmarcie i oto jest wpis o zakupach po amerykańsku. W kilku wcześniejszych wpisach wspominałam już o szale zakupowym jaki dopadał nas w outletach. Dzisiaj będzie o zakupach spożywczych :) Możliwe, że niektórzy z Was słyszeli o najsłynniejszym w USA supermarkecie, w którym to amerykańskie rodziny robią zakupy. Mowa o Walmarcie, który wygląda mniej więcej tak :  lub tak : A tak wygląda ich główne logo i hasło.  Walmart to amerykańska sieć supermarketów założona w 1969 r. przez Sama Waltona. W 2010 r. zdobyła tytuł największego sprzedawcy detalicznego na świecie. Pod koniec 2008 r. Walmart zanotował czysty zysk w granic