Przejdź do głównej zawartości

I started singin', "bye-bye, miss american pie." nd singin', "this'll be the day that I die.

Długo nie mogłam zebrać się do napisania kolejnego posta. Być może spowodowane było to faktem iż jest  jest to tak jakby ostatni wpis dotyczący podróżowania. Postanowiłam jednak więcej nie zwlekać i oto jestem w poście o ostatnim dniu w SF jak i w USA.

Tego dnia obudziliśmy się z myślą, że już niebawem będziemy musieli opuścić miejsce w którym się znajdujemy. Było mi podwójnie przykro ponieważ za kilkanaście godzin pożegnam się z najlepszym kompanem do podróży Farhadem. Nasze drogi miały się rozejść już kolejnego dnia ( czasu stanowego ) w Nowym Jorku. Po prawie 4 miesiącach spędzania 24h wspólnie, żal ściskał serce po trzykroć. Smutek i rozżalenie postanowiłam jednak pozostawić na kolejny dzień,a zamiast tego cieszyć się ostatnimi chwilami na owej ziemi obcej by niebawem powrócić do ojczyzny. Amerykańskie niebo również płakało, SF tego dnia przywitało nas siarczystym deszczem. Około godziny 10 opuściliśmy hotel i czekając aż pogoda się poprawi, przedpołudnie spędziliśmy na ostatnich zakupach. Za ostatnie dolary zjedliśmy ostatni posiłek McDonald's, aby kolejno udać się do pobliskiego sklepu z alkoholem. Kupiłam wówczas drobne prezenty dla rodziców i brata - min. likier Nuvo :] Wygląda pięknie, jak perfumy, podobno ze smakiem odrobinę gorzej :)


Następnie skutecznie pozbyłam się swoich ostatnich 20$, musiałam wstąpić do toalety a że najbliżej znajdował się mój ulubiony outlet ROSS, to przy okazji nabyłam zimowy płaszcz koloru żółtego, w którym chodzę do dziś :) Momentami było mi w nim zimno, ale czego można się spodziewać po zimowym płaszczu zakupionym w Kalifornii gdzie w najzimniejszym miesiącu - styczniu, temperatura waha się zazwyczaj w granicach 15 - 23 stopnie. Po krótkiej wizycie w Walmarcie, udaliśmy się jeszcze raz w okolice Golden Gate Bridge.






















Jak widać pogoda się znacznie poprawiła,a my dzięki temu mogliśmy spokojnie posiedzieć nad Oceanem po raz ostatni :) Kolejno ruszyliśmy zobaczyć jeszcze słynny Park w SF, który to między innymi zagościł w czołówce serialu Pełna chata. 













Słynna architektura miasta wyróżniająca go na tle innych miejsc w USA. 

Wielkimi krokami zbliżała się tzw. godzina zero. Lot powrotny z SF do Nowego Jorku zaplanowany mieliśmy na 23 jednak już o 19 musieliśmy oddać samochód do wypożyczalni. Wtedy myślałam, że czeka nas sporo czasu oczekiwania na samolot, ostatecznie ledwo wyrobiliśmy się w czasie. Po przybyciu na lotnisko i ostatnim dopakowaniu się postanowiłam dopełnić formalności i zważyć swoją walizkę. Po chwili stałam nieruchomo a w moich oczach widniało przerażenie. Dopuszczalna waga walizki jaką mogłam zabrać w podróż to 50 funtów amerykańskich ( 1 funt - ok.0.5 kg) Zgadnijcie ile ważyła moja walizka? :D Całe 80 funtów, czyli jakieś 40 kg ( dopuszczalne 20 kg ) :D A taka byłam uradowana kiedy kupowałam ją w Las Vegas i kiedy bez problemu pakowałam do niej wszystkie swoje rzeczy. Wychwalałam ją w niebiosa i cieszyłam się jak dziecko ze po raz pierwszy w życiu nie muszę upychać ciuchów do walizki, siadając na niej i zamykając suwak na siłę. Niestety na lotnisku w SF moja radość prysła a mina mi nieco zrzedła. Co ja teraz zrobię? Pomyślałam. Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam opróżniać moją torbę ze zbędnych kosmetyków, starych ubrań. Kiedy wydawało mi się, że wyrzuciłam pół walizki, jej waga nadal utrzymywała się w okolicach 75 funtów! Do głowy przychodziło mi kilka wariantów : wysłać walizkę, dokupić nową lub dalej wyrzucać tym razem niezbędne już rzeczy. Ostatecznie przełożyłam znalazłam dodatkową torbę i przełożyłam do niej swoje rzeczy  ( głównie alkohol i buty które ze względu na swoją wagę były głównym sprawcą zamieszania ). Niestety ta przyjemność kosztowała mnie 25$. Tego dnia pożegnaliśmy się również z naszą deską surfingową, którą oddaliśmy jednemu z pracowników lotniska. Finalnie moja walizka ważyła 51 funtów amerykańskich, druga torba niecałe 10 funtów, dodatkowo w ręce miałam jeszcze poduszkę, aparat, dwie kurtki i jedzenie. W tym momencie nie może zabraknąć faktu iż lotnisko w SF było najlepszym lotniskiem na jakim kiedykolwiek byłam. Nowe, czyste, nowoczesne. Darmowe wi-fi i Pani w bufecie, która widząc nas i nasze jednocentówki dała nam duże frytki zamiast małych :)

 Już o 23. na płycie lotniska czekał na nas samolot do NY  - Virgin. Nowoczesny samolot, wyposażony w ekrany przy każdym siedzeniu, niebieskie halogeny i skórzane, białe fotele. Czego chcieć więcej? Wydawałoby się,że będzie to mój najlepszy lot w życiu. Niestety, okazał się najgorszym. Podobno to tylko moje urojenia, ale samolot wolno się wznosił i leciał nisko, do tego rozżalenie z powodu powrotu do kraju złożyło się na jeden wielki lament. Przez 6h lotu, dokładnie 5 i pół przepłakałam rzewnymi łzami. Panice nie było końca. Ostatecznie wylądowaliśmy w NY. Czekało nas tam kilkugodzinne czekanie na odlot do Warszawy. W NY internet kosztował 7$, a my mieliśmy tylko 3$ na ostatni posiłek w Stanach Wydaliśmy go w lotniskowym McDonald's. Większy problem miałam jednak z moją dodatkową walizką. Linie lotnicze którymi lecieliśmy z NY do Warszawy tj. Lufthansa zażyczyły sobie za ów torbę dodatkowe 100$. Jak można się domyśleć nie miałam takich pieniędzy i kolejny raz wpadłam w panikę. Gdy już pogodziłam się z faktem, że zapłacę prawie 400zł za dodatkowy bagaż, trafiłam na bardzo miła Panią przy odprawie. Pozwoliła przełożyć mi 4 kg ( gdyż mój dodatkowy bagaż ważył tylko 14 kg ) do podręcznego lub założyła na siebie i przepusciła mi tą torbę ZA DARMO! Byłam wówczas najszczęśliwszą osobą na lotnisku :D O 14.00 ostatecznie pożegnaliśmy się z Farhadem :( Było mi bardzo smutno z tego powodu, miałam nadzieję, że kiedyś jeszcze się zobaczymy jednak wiedziałam, że ten moment nie nastąpi szybko. Z kolejnych 8h w samolocie,6h znów przepłakałam ze strachu o swoje życie i stwierdziłam wówczas, że więcej samolotem nie polecę! Ostatecznie po trzydniowej podróży wylądowaliśmy w Warszawie w poniedziałek o 10.00 czasu polskiego ( z przesiadką we Frankfurcie ) - a wyruszyliśmy w piątek o 10.00 czasu stanowego ( czyli o 19 czasu polskiego).  Po 5h jazdy autem i gadania przez sen po angielsku w końcu powróciłam do swojego domu :) Dla porównania dodam iż Farhad był w domu dopiero we wtorek  :D Jak widać moja podróż do Polski odbyła się z przygodami jednak dotarłam szczęśliwie :] W kolejnym poście podsumowanie pobytu w USA i  całej podróży :)

Na koniec moja ulubiona amerykańska piosenka gdzie Don McLean śpiewa 

I started singin',
"bye-bye, miss american pie."
nd singin', "this'll be the day that I die.
"this'll be the day that I die."

 in love in America !

Pozdrawiam :)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny patrol, czyli Santa Monica

Prosto z San Diego udaliśmy się do Los Angeles, gdzie spędziliśmy pierwszą noc. Kolejney dzień zapowiadał się przepięknie. Ani jednej chmurki na niebie, za to słońce nieźle przygrzewało. Korzystając z pogody i licząc, że tym razem ocean będzie cieplejszy udaliśmy się na jedną z pięknych plaż w Los Angeles, Santa Monica. Właściwie jest to nadbrzeżne miasto położone w zachodniej części Los Angeles. Podobnie jak San Diego od razu nas zachwyciło. Myślę, że najlepiej wspominam tą plażę, a zwiedziliśmy ich sporo. Plaża ta była również miejscem nagrywania popularnego serialu " Słoneczny patrol". Wygląda podobnie jak w intro, jednak była dużo mniej zatłoczona ( może z powodu końca sezonu ) :)  Słynna budka dla ratowników.  Chłopaki nabyli tą o to deskę do pływania, która to towarzyszyła nam do ostatniego dnia wyprawy. Ledwo zmieściła się do samochodu, ale był to za to nasz znak charakterystyczny. Od tej pory zostałam sama na plaży, bowiem ch

Rajska wyspa czy uboga stolica? Bahama !

Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau. Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni. Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie spr

Zakupy po amerykańsku :)

Kochani z uwagi na liczne obowiązki, zawiesiłam na małą chwilkę dodawanie wpisów. Mam nadzieję jednak, że nikt nie pomyślał, że ów blog przestał działać, nic podobnego :) Kiedy robiłam zakupy w amerykańskich sklepach od razu wiedziałam, że muszę o tym procesie opowiedzieć po powrocie :P Dlatego też postanowiłam zrobić małą dokumentację podczas wizyty w Walmarcie i oto jest wpis o zakupach po amerykańsku. W kilku wcześniejszych wpisach wspominałam już o szale zakupowym jaki dopadał nas w outletach. Dzisiaj będzie o zakupach spożywczych :) Możliwe, że niektórzy z Was słyszeli o najsłynniejszym w USA supermarkecie, w którym to amerykańskie rodziny robią zakupy. Mowa o Walmarcie, który wygląda mniej więcej tak :  lub tak : A tak wygląda ich główne logo i hasło.  Walmart to amerykańska sieć supermarketów założona w 1969 r. przez Sama Waltona. W 2010 r. zdobyła tytuł największego sprzedawcy detalicznego na świecie. Pod koniec 2008 r. Walmart zanotował czysty zysk w granic