Przejdź do głównej zawartości

Grand View Lodge Reunion :)

Jeszcze kiedy byliśmy wszyscy razem w USA już wiedzieliśmy jak bardzo będziemy za sobą tęsknić. Wyznaczyliśmy wówczas jeden termin i miejsce kiedy spotkamy się ponownie.Z uwagi na to, że większość osób z Polski jest z Wrocławia ( lub okolic ) postawiliśmy na to miejsce. Data? 7 listopada 2014r.! Dokładnie tak też się stało. Przygotowania odbywały się pełną parą. Do Wrocławia miały przyjechać prawie wszystkie osoby z Polski oraz kilka z Węgier! Od tygodnia dyskutowaliśmy w jaki sposób przywitamy Węgrów w naszym kraju. Zależało nam na tym, aby pokazać im nasze lokalne tradycje, kulturę, zwyczajowe dania oraz to co najpiękniejsze we Wrocławiu. Jednogłośnie zdecydowaliśmy, że obowiązkową potrawą na stole muszą być pierogi: ruskie oraz z kapustą i grzybami. Ja szczególnie głosowałam za śledzikami, była także sałatka, wędliny, sery a na deser jabłecznik upieczony przez Martę.

W czwartek wieczorem wraz z Pauliną i Martą odebrałyśmy z dworca pierwszą osobę spoza Wrocławia. Nasza Katarzynka oficjalnie otworzyła GVL Reunion! Wieczorem dołączył do nas Mateusz i wspólnie wybraliśmy się na pierwsze tego weekendu piwo na mieście. Następnego dnia od rana oczekiwaliśmy przyjazdu pozostałych. Stół był suto zastawiony przez typowe polskie potrawy.



Obowiązkowy bigos zrobiony przez babcię Pacziny :)



Tradycyjne śledziki, które niestety nie smakowały naszym węgierskim gościom. 


W oczekiwaniu :)

W końcu się doczekaliśmy !
 Janka, Alexa, Enid i Tom po 8 godzinach drogi dotarli do Wrocławia. Zgodnie z tradycją przywitaliśmy ich chlebem, solą i kieliszkiem Krupnika.


Pierwsze wspólne zdjęcie. 

  

W końcu razem :) Nie widzieliśmy się dokładnie dwa miesiące,a mieliśmy sobie wiele do powiedzenia. Na szczęście w dobie komputerów mamy stały kontakt na fcb i skypie. Mimo tego, żadne z komunikatorów nie zastąpi nam spotkań na żywo. Spędziliśmy razem 3 miesiące praktycznie 24/h, co pozwoliło nam się ze sobą bardzo zżyć. Po pierwszych rozmowach przyszedł czas na prezenty. Węgrzy przywieźli ich tradycyjny alkohol - Palinkę ( o której powstanie do dziś kłócą się z Rumunią ) oraz słodycze.
Palinka to smakowa wódka produkowana z rozmaitych owoców, posiadająca od 40 do 70%. Palinka wszystkim zasmakowała na tyle, że piliśmy ją przy każdej okazji i w każdym miejscu :)


 Tego dnia dołączyła do nas jeszcze Sylwia i Paczina. Nie obyło się bez naszej ulubionej piosenki i charakterystycznego tańca, który był ulubionym podczas wakacji na GVL. Za pionierkę tej tradycji uznajemy Annę, która pierwszy raz puściła ją  podczas mojej imprezy urodzinowej, o której więcej TUTAJ. 




Na zakończenie dnia niewielką ekipą udaliśmy się do klubu. Musieliśmy oszczędzać jednak siły na kolejny dzień pełen wrażeń !


W sobotę około południa dołączył do nas Kamil. Niedługo potem  prosto z Łodzi przyjechała Anna. 



Dzień zaczęliśmy od kieliszka Palinki, a także zwiedzania Wrocławskiego rynku i... wymiany pieniędzy na złotówki. Wciąż nie mogliśmy uwierzyć, że znów się spotkaliśmy i to w Polsce!





Jeszcze kieliszek Palinki i można wychodzić :)




Prawie cała ekipa GVL we Wrocławiu ! :) Alexa,Janka, Enid, Kamil, Marcia, Sylwia, ja, Kasia, Paczina, Anna i Tom.






Z Alexą :) Zdjęcie prawie jak na Grand View :)
Tak wyglądamy we Wrocławiu, a tak ...w USA.




Pamiątkowe selfie.




Tak się cieszymy, że jesteśmy razem :)


 Są i złotówki :)

Kolejnym miejscem, w którego kierunku zmierzaliśmy była Wyspa Słodowa. O tej porze roku Wyspa świeci pustkami, pogoda jednak dopisywała, dzięki czemu mogliśmy podziwiać piękny widok gmachu głównego Uniwersytetu Wrocławskiego. W tym miejscu również dokończyliśmy nasz przysmak. Każdy dostał po ostatnie dwa kieliszki węgierskiej Palinki. 


Piękności :)








Palinka przy zachodzie słońca smakuje najlepiej :)






 Naszych Węgierskich gości ( i nie tylko ) na kolację zabraliśmy do restauracji serwującej typowo polskie jedzenie. W Kurnej Chacie udało nam się dostać własną salę. Po dostawieniu krzesła dla Kamila ( który ostatecznie miał najbardziej komfortowe miejsce ) znów zasiedliśmy przy wspólnym stole.










Na talerzach królował barszcz czerwony, pomidorowa, żurek w chlebie, pierogi, placki ziemniaczane, smażony ser a także schabowy ! Alexa okazała się fanką pierogów, zaś Tom postanowił zmierzyć się ze schabowym. Jako trunek zgodnie wybraliśmy piwo z wiśniami. Jedzenie było smaczne, a nasi goście zadowoleni. Po godzinie ruszyliśmy na rynek spotkać się z ostatnimi przybyszami tym razem z Poznania. Karolina i Mikołaj zamknęli ekipę tegorocznego Reunion. 










Ostatnim punktem, który wspólnie zwiedziliśmy był Ostrów Tumski. Spacerem ruszyliśmy, aby zobaczyć słynny most z kłódkami, Katedrę i Most Grunwaldzki. Na chwilę zatrzymaliśmy się również przy Muzeum Narodowym, którego budynek jesienią wygląda zachwycająco. Po drodze zrobiliśmy skromne zakupy, aby przez Wzgórze Partyzantów wrócić do mieszkania Marty.

Kiedy spotykaliśmy się wieczorami na Grand View często graliśmy w przywiezioną przez Seamusa z Irlandii, zabawę zumi zumi. I tym razem nie mogło jej zabraknąć.




Dzień zakończyliśmy na wspólnym wspominaniu wakacji, rozmowach, wznoszeniu toastów, a ostatecznie wrocławskim clubbingiem.















Połączenie na żywo z Meksykiem. Jacinto, niestety na odległość, ale również uczestniczył w GVL reunion! Mimo różnicy czasu udało się wznieść wspólny toast. 


Chłopaki jak zwykle w szampańskim nastroju.





W niedzielę przed południem wszyscy ponownie się rozstaliśmy.Tom, Alexa, Janka i Enid wrócili do Budapesztu. Anna i Kasia do Łodzi, Kamil do Jeleniej Góry, a Karolina i Mikołaj do Poznania. Wrocławianie powrócili do swoich mieszkań i tym sposobem pierwszy, aczkolwiek nie ostatni GVL Reunion dobiegł końca!  Mimo tak krótkiego czasu, spędziliśmy go bardzo intensywnie. Dodatkowo zrealizowaliśmy wszystko co wcześniej zaplanowaliśmy. Z sukcesem udało nam się zapoznać Węgrów z polskimi potrawami, obyczajami, a także pokazać im choćby cząstkę uroków Wrocławia. Wszyscy zgodnie uznaliśmy spotkanie za udane! Co więcej, wyznaczyliśmy kolejne miejsce  i datę spotkania. 10 stycznia 2015r. w Budapeszcie ponownie spotka się drużyna Grand View Lodge. 

Mimo tego iż każdy z nas żyje w totalnie innym świecie, mamy coś wspólnego co będzie nas łączyło na długo - żywe i trwałe wspomnienia.






Our lovely family. Love you guys! 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Słoneczny patrol, czyli Santa Monica

Prosto z San Diego udaliśmy się do Los Angeles, gdzie spędziliśmy pierwszą noc. Kolejney dzień zapowiadał się przepięknie. Ani jednej chmurki na niebie, za to słońce nieźle przygrzewało. Korzystając z pogody i licząc, że tym razem ocean będzie cieplejszy udaliśmy się na jedną z pięknych plaż w Los Angeles, Santa Monica. Właściwie jest to nadbrzeżne miasto położone w zachodniej części Los Angeles. Podobnie jak San Diego od razu nas zachwyciło. Myślę, że najlepiej wspominam tą plażę, a zwiedziliśmy ich sporo. Plaża ta była również miejscem nagrywania popularnego serialu " Słoneczny patrol". Wygląda podobnie jak w intro, jednak była dużo mniej zatłoczona ( może z powodu końca sezonu ) :)  Słynna budka dla ratowników.  Chłopaki nabyli tą o to deskę do pływania, która to towarzyszyła nam do ostatniego dnia wyprawy. Ledwo zmieściła się do samochodu, ale był to za to nasz znak charakterystyczny. Od tej pory zostałam sama na plaży, bowiem ch

Rajska wyspa czy uboga stolica? Bahama !

Na Bahama znaleźliśmy się 3 października, gdzie przylecieliśmy z Miami. Wstaliśmy wcześnie rano, aby o 8.40 wylecieć na te egzotyczne wyspy, gdzie spędziliśmy 5 dni. Już po niespełna godzinie znaleźliśmy się w Nassau. Bahamas to państwo wyspiarskie na Oceanie Atlantyckim ze stolicą w Nassau, które znajduje się na wyspie New Providence, gdzie i my spędziliśmy te kilka dni. Bahamas praktycznie nie posiadają przemysłu, a głównym środkiem dochodu jest oczywiście turystyka, gdzie zatrudnionych jest ok. 66% ludności. Co ciekawe Bahamy posiadają najmłodszą wiekowo populację świata ( 50% nie przekroczyło jeszcze 30. roku życia ). Liczba mieszkańców to ponad 300 tys., a obowiązującą religią jest chrześcijaństwo. Przez pierwsze trzy dni mieszkaliśmy osobno. Sylwia i Mateusz na rajskiej wyspie - Paradise Island ja w centrum Nassau. Codziennym spacerkiem odwiedzałam Paradise Island z uwagi na piękną plażę. Dzięki temu na własnej skórze doświadczyłam zderzenia dwóch, całkowicie spr

Zakupy po amerykańsku :)

Kochani z uwagi na liczne obowiązki, zawiesiłam na małą chwilkę dodawanie wpisów. Mam nadzieję jednak, że nikt nie pomyślał, że ów blog przestał działać, nic podobnego :) Kiedy robiłam zakupy w amerykańskich sklepach od razu wiedziałam, że muszę o tym procesie opowiedzieć po powrocie :P Dlatego też postanowiłam zrobić małą dokumentację podczas wizyty w Walmarcie i oto jest wpis o zakupach po amerykańsku. W kilku wcześniejszych wpisach wspominałam już o szale zakupowym jaki dopadał nas w outletach. Dzisiaj będzie o zakupach spożywczych :) Możliwe, że niektórzy z Was słyszeli o najsłynniejszym w USA supermarkecie, w którym to amerykańskie rodziny robią zakupy. Mowa o Walmarcie, który wygląda mniej więcej tak :  lub tak : A tak wygląda ich główne logo i hasło.  Walmart to amerykańska sieć supermarketów założona w 1969 r. przez Sama Waltona. W 2010 r. zdobyła tytuł największego sprzedawcy detalicznego na świecie. Pod koniec 2008 r. Walmart zanotował czysty zysk w granic