Przedostatni
dzień w USA poświęciliśmy na zwiedzanie miasta. Pierwszą część wycieczki
opisałam w poprzednim poście gdzie zwiedziliśmy min. Pier 39 i Coit Tover. Po
obejrzeniu pięknej panoramy miasta udaliśmy się do finansowej dzielnicy SF,
gdzie już z daleka ujrzeliśmy słynny budynek Transamerica Piramid. To chyba najbardziej charakterystyczny
wieżowiec w San Francisco. 48-piętrowy budynek wieńczy ogromna, ponad
60-metrowa iglica. Budowa tego obiektu wywołała wiele sprzeciwów i kontrowersji. W centrum dzielnicy finansowej stoi Lotta’s Fountain –
najcenniejszy zabytek San Francisco. To właśnie wokół tej fontanny gromadziły
się tłumy okolicznych mieszkańców, chcących usłyszeć najnowsze wieści o
trzęsieniu ziemi i pożarze z 1906 r. Dzięki temu, że po kataklizmie nie
odbudowano przecinającej dzielnicę autostrady, okoliczne tereny (The
Embarcadero) zmieniły się z biurowego centrum w ciekawą nadbrzeżną dzielnicę,
pełną modnych restauracji i hoteli z widokiem na zatokę. O świecie finansów
przypomina muzeum World of Economics Gallery, usadowione w Banku Rezerw
Federalnych. Można tam poznać historię największych afer i sukcesów finansowych
oraz pograć w unikatowe gry komputerowe, za pomocą których każdy może
samodzielnie zaprojektować wielkie krachy giełdowe lub zbić fortunę.
Transamerica Piramid
Po kilkugodzinnej wycieczce po mieście
zdecydowaliśmy się na chwile odpoczynku oraz lekki posiłek w naszej ulubionej
restauracji SUBWAY J Dodam iż była to moja ostatnia kanapka
z czego byłam bardzo zadowolona. Nieraz w postach wspominałam, że podczas podróży
żywiliśmy się głównie w Subway i McDonald’s. Czasami zdarzało nam się zaszaleć,
wówczas wybieraliśmy jakieś inne miejsca, jednak koszt jednego posiłku nigdy
nie przekraczał 10$.Po chwili odprężenia ruszyliśmy w dalszą
wyprawę. Kolejnym celem była słynna dzielnica Chinatown, którą znajdowała się w
każdym większym mieście ( Nowy Jork, Los Angeles, Boston itd.). Ten
gęsto zasiedlony, kipiący życiem, bajecznie kolorowy rejon to drugie co do
wielkości skupisko ludności chińskiej poza Azją. Chinatown posiada własne
banki, szkoły, a nawet prasę. Cieszy się też zupełną niezależnością. W ciągu
dnia zachwycają tu chińskie zdobienia i elementy architektury, nocą zaś
rozjaśniają go setki neonów. Na ulicach panuje ogromny tłok, który tworzą
przede wszystkim turyści. Jak już pisałam w
postach dzielnica Chinatown najmniej
mnie zachwycała, jednak akurat w SF przyciągnęła nas wspomnianą kolorystyką i
przepychem, co widać na zdjęciach.
Chwilę później pierwszy i ostatni raz się
rozdzieliliśmy. Ja i Tailin poszłyśmy do jednego sklepu, chłopcy zaś chcieli
odwiedzić słynny w USA Macys. Nie uzgodniliśmy jednak kiedy i gdzie się
spotykamy. Nie mając przy sobie telefonów ani internetu, ciężko byłoby
nam się na nowo odnaleźć. Na szczęście, znając się dobrze, potrafiliśmy
przewidzieć swoje zachowania. Po godzinie znów byliśmy razem i już do końca
wyjazdu nie rozdzielaliśmy się.
Migawki z miasta
Gdy tego dnia wychodziliśmy rano z hotelu prześcigaliśmy
się kto ma więcej pieniędzy na koncie. Nie pamiętam dokładnie kto wygrał,
jednak zapamiętałam dobrze fakt iż żadne z nas nie miało na koncie więcej niż
1$. Jedynie w portfelu zostało nam po kilka dolarów na obiad, które wydaliśmy w
Subway. Brzmi to niewiarygodnie gdyż do
powrotu do domu zostały nam 2 dni. Mieliśmy jednak spore zaplecze gdyż równo o 12 w
południe na nasze konta wpłynął ostatni czek ( ok. 300$). Co zrobiliśmy z tak
pokaźną ilością pieniędzy? Oczywiście wydaliśmy na zakupy :D
Centrum handlowe do którego się udaliśmy w celu pozbycia się
pieniędzy. Większą część zostawiliśmy jednak w naszym ulubionym, amerykańskim
sklepie Ross, czyli Dress for Less. O tym miejscu wiedziałam już za nim
wylądowałam w USA ( z tego miejsca pragnę pozdrowić moją koleżankę Natalię,
która uświadomiła mnie przed wyjazdem, gdzie najlepiej robić zakupy)
Zakochaliśmy się w tym sklepie od pierwszego wejścia. Polecam go wszystkim,
którzy wybierają się do Stanów. Można w nim znaleźć naprawdę bardzo dużo rzeczy
za naprawdę niewielkie pieniądze. Zarówno Ross jak i TJMaxxx ( odpowiednik
znanego choćby w UK, TKMaxxx) charakteryzują się tym, że można tam znaleźć
ciuchy znanych marek w bardzo okazyjnych cenach. Właściwie prawie wszystkie ciuchy itd które
przywiozłam ze Stanów zakupiłam albo w Ross albo w TJMaxxx. Efektem tego był
zakup nowej, dużej walizki i dodatkowej torby na lotnisku. Dodam, że gdy
wsiadałam do samolotu w ręku miałam jeszcze dwie kurtki ( ocieplana kurtka z
owcą w środku za 20$ i płaszcz zimowy zakupiony również w podobnej cenie),
bagaż podręczny, poduszkę, jedzenie ( to że nie można przewozić suchego
prowiantu w podręcznym to mit :p ) i aparat fotograficzny. Można
pokusić się o stwierdzenie, że wywiozłam pół Ameryki albo że wpadłam w szał
zakupowy, co jest zupełnie normalne w USA.
Po
wizycie w Ross, udawałam się do Old Navy i Forever 21, które również bardzo
lubię i polecam. Po wyjściu ze sklepów powoli zaczęło się ściemniać, a my
mogliśmy zobaczyć jak żyje miasto po zmroku. Byliśmy
bardzo mile zaskoczeni. Zmierzając ku miejscu gdzie zostawiliśmy samochód,
przemierzyliśmy wiele mil, a nasza droga trwała ponad godzinę. Dzięki temu
mogliśmy zobaczyć jak mieszkańcy rozpoczynają weekend ( piątek ).
W małych
uliczkach widzieliśmy klimatyczne kawiarenki i restauracje. Wieczór był ciepły
i pogodny, aż chciało się do którejś wejść i zostać.. na dłużej.
Tutaj
filmik ze spaceru w centrum, gdzie mówię, że SF to taki mały Nowy Jork ( a
Farhad podpowiada, że trochę ciszej niż w NY ).
W kolejnej odsłonie SF, proszę wszystkich aby pokazali na co przed chwilą wydali swoją
ostatnią wypłatę. Niespodziewanie, wszyscy zrozumieli polską mowę i tak też
uczynili J
W kolejnym poście nasze pożegnanie z SF i Golden
Gate Bridge oraz relacja z podróży do Polski. Dodatkowo postaram się podsumować
cztery miesiące tej niezwykłej przygody J
Gdy dotarliśmy do samochodu, ruszyliśmy na lotnisko, gdyż tego dnia pożegnaliśmy
się z Tailin. Mimo tego iż wiedzieliśmy, że w najbliższym czasie się nie
zobaczymy byliśmy szczęśliwi że dane nam było się spotkać. Wspólnie wspomnieliśmy
najlepsze chwile, które razem przeżyliśmy i z uśmiechem, choć w głębi duszy ze
smutkiem zrobiliśmy sobie nasze ostatnie, wspólne zdjęcie. My wróciliśmy do hotelu, zaś Tailin czekała
osiemnastogodzinna podróż do Tajwanu.
Komentarze
Prześlij komentarz